Bieszczady na koniec maja
Długo wyczekiwany wyjazd. To już kolejny wyjazd w Bieszczady – tym razem ze szwagrem. 9.30 – moto naszykowane do wyjazdu. Wyjechaliśmy o 10.00 – planowane dotarcie do Polańczyka o 16.00. Kwatera zamówiona u tych samych gospodarzy co w poprzednim roku. Pogoda jest idealna.
Do Iłży dolecieliśmy sobie spacerowym tempem. Na stacji benzynowej sesja fotograficzna naszych obładowanych sprzętów. Zaliczamy tankowanie do pełna i dalej w drogę. Kolejne tankowanie pod Sanokiem i o 16.00 zameldowaliśmy się u Naszych gospodarzy. Jako że byliśmy wcześnie, udaliśmy się na obiadek i spacer nad Soliną.
Sobotni poranek przywitał nas piękną słoneczną pogodą. Szybko zrobiliśmy zakupy na śniadanie, zjedliśmy i wskoczyliśmy na moto. Pojechaliśmy do Leska i zatankowaliśmy. Zaplanowana trasa była długa. Pojechaliśmy do Zagórza i skierowaliśmy się na Komańczę – starą trasę, którą kiedyś przemierzałem pieszo. Piękne odludne tereny.
W Ustrzykach Górnych zrobiliśmy małą przerwę na rozprostowanie kości, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę. Przez Ustrzyki Dolne i Solinę dotarliśmy do Polańczyka, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę na obiad.
Po obiedzie mieliśmy zrobić pełną Wielką Pętle Bieszczadzką. Udało się dojechać do Ustrzyk Górnych, zaliczając najładniejszy odcinek pętli. Ponieważ pogoda się psuła i w powietrzu wisiała burza, najkrótszą możliwą droga wróciliśmy do Polańczyka. Była to dobra decyzja, bo oczywiście później zaczęło padać. Przy okazji odkryliśmy kolejny smaczek Bieszczadów – drogę z Dołżycy przez Terkę, Wołkowyję do Polańczyka. Droga jest wąska, z niezłym asfaltem, wije się wzdłuż płynącego obok strumienia, wielokrotnie przecinając go mostkami.
Tego dnia udało się zrobić 360 km. Pewnie byłoby więcej, gdyby niezaplanowana zmiana trasy. Na pocieszenie skoczyliśmy na dobrą kolację do Zakapiora.
Niedziela przywitała nas deszczem. Opóźnialiśmy wyjazd, czekając na przejaśnienie. Niestety pogoda nie chciała się poprawić. Korzystając z chwilowej przerwy w deszczu ruszyliśmy do domu. Do Przemyśla jechaliśmy w przelotnych opadach. Za Przemyślem wyszło słońce i spokojnie dotarliśmy do domu.