Rumunia na motocyklu
Wyjazd
Dzień pierwszy. Warszawa – Debreczyn.
Pierwszego dnia (2 czerwca) mieliśmy dojechać do Debreczyna, więc wyjechaliśmy o 9.00 rano w niedzielę spod Burger Kinga w Magdalence. Na drodze panował minimalny ruch i sprawnie minęliśmy Kielce, Tarnów, Jasło. O 15.00 przekroczyliśmy granicę w Barwinku. Granicę Słowacja – Węgry przekroczyliśmy za Koszycami po 17.00. O 19.00 zameldowaliśmy się na noclegu w Debreczynie. Tego dnia pokonaliśmy 700 km i w sumie poszło sprawnie i bez problemów.
Węgry raczej nie zrobiły na mnie wrażenia. Fakt, w większości jechaliśmy autostradą, ale nawet poza nią nie było co oglądać.
Nocleg w Debreczynie znaleźliśmy na Booking’u. Może bez fajerwerków, ale względnie czysto – jak na jedną noc, w zupełności wystarczyło. Zatrzymaliśmy się w Péterfia Panzió. W pobliżu jest mały pub, pizzeria (nawet całkiem dobra pizza) oraz bar z różnymi hamburgerami i gyrosami, więc jak dla motocyklistów bardzo ok. Ważne jest tylko, aby mieć gotówkę – za 3000 forintów można się już najeść i napić.
Samo miasteczko raczej nie oferuje specjalnych atrakcji turystycznych, choć na uwagę zasługuje Leśny parku Nagyerdő, czy kompleks Aquaticum z basenami pływackimi, saunami, wodami termalnymi, masażami i odnowionym hotelem. Niestety nie skorzystaliśmy, ale może następnym razem się uda.
W 2021 udało nam się zaliczyć Trasę Transfigarską. Doznania widokowe zarąbiste zwłaszcza, że była piękna pogoda. Rumunię gorąco polecam. Niestety największy problem był z rezerwacją miejsc noclegowych przez Bu .Cztery, pięć razy każdego wieczoru okazywało się że zarezerwowany hotel jest już zajęty- masakra.
Wrzesień 2023.
Z noclegami nie było większego problemu ale widać gołym okiem ,że ilość motongów w tamtych rejonach rośnie skokowo.No i ceny idą ostro w górę. Tania Rumunia staje się już wspomnieniem.