W Wiśle na motocyklu
Padła propozycja aby na jesieni odwiedzić Agatę w Wiśle. Kierunek ten ma same plusy: piękna okolica, dobre drogi, super baza noclegowa i możliwość spotkania się z Agatą. Przed nami Wisła na motocyklu.
Dzień wyjazdu
Wyjazd 22-go stał pod znakiem zapytania, mimo jednak wszystkich przeciwności wyjechaliśmy.
Katowicką dolecieliśmy bez większych przeszkód do Częstochowy, jednak przed samym McDonaldem złapała nas ulewa. Na szczęście nie trwała długo i po zjedzeniu obiadu ruszyliśmy w kierunku Bielska Białej. Gdzieś w okolicach Sosnowca przypomniałem sobie o tym, że nie mamy mazidła do łańcucha, na szczęście w okolicach Mysłowic udało się dokonać zakupu w okolicznym sklepie moto. Pogoda sprzyjała spokojnej jeździe, było ciepło i słonecznie (zdecydowanie przyjemniej niż 4 lata temu, kiedy z Grześkiem dojeżdżałem o 22.30 przy plus 7st.C do Wisły) i w Wiśle zameldowaliśmy się przed 18.00. Miejsce naszego noclegu – wypas.
Powitaliśmy naszą gospodynie, rozpakowaliśmy się i odświeżeni zeszliśmy na dół do wioski na kolację U Fojta. Jedzenie smaczne i miła obsługa. Można śmiało się u nich stołować, zresztą była to rekomendacja Agaty. Posiedzieliśmy u nich do zmroku i wróciliśmy na nocleg. Tu jeszcze pomarudziliśmy przy piwie i zmęczeni położyliśmy się spać.
Piątek
Ranek przywitał nas piękna pogodą i wykorzystując lenistwo Wiśni, wyskoczyłem sobie na 2-godzinny spacer w góry w kierunku Stacji Narcirskiej Soszów.
Po powrocie z gór niespiesznie rozpoczęliśmy przygotowania do wyjazdu z domu. Wyjechaliśmy nieco po 11.00 i skierowaliśmy się przez Istebną na Zwardoń. Między Wisłą i Istebną znajduje się osławiona wśród motocyklistów seria agrafek w miejscowości Kubalonka. Jest to obowiązkowa pozycja podczas wizyty w Wiśle.
Zawadziliśmy również o Pałacyk Prezydencki, gdzie dojechaliśmy wąska, kręta drogą. Sam pałacyk nie robi jakiegoś mega wrażenia, jednak jest położony w bardzo widokowym miejscu.
Ze Zwardonia raźnie ruszyliśmy do Oravskiej Lesnej, bo tu mieliśmy polatać szybko po winklach. Jest to jedno z niewielu miejsc, gdzie można to robić dość bezpiecznie, ponieważ ruch samochodowy jest nieduży, a asfalt pierwszej jakości.
Po kilku przejazdach w tą i z powrotem ruszyliśmy w kierunku Namestowa. Droga przyjemna, pusta, jednak warto pilnować się, bo słowacka policja jest bezlitosna.
Z Namestowa skierowaliśmy się do granicy, którą przekroczyliśmy w Korbielowie. Odcinek od Korbielowa do Mutnego jest bardzo przyjemny i malowniczy i warto choćby dla tej drogi tu przyjechać. Później droga już bez szału, ale jakoś do domu trzeba dotrzeć. Do Wisły docieramy przez Milówkę i Istebną.
Wieczorem kolacja w Wiśle, a po kolacji trafiamy na rynek. Mamy szczęście, bo trafiliśmy na start wieczornej rundy Rajdu Wisły i skwapliwie wykorzystałem okazję na wykonanie kilku zdjęć.
Sobota
Kolejny dzień przywitał Nas niestety mgłą. Czekaliśmy do południa i kiedy mgła nieco opadła ruszyliśmy w drogę, nad Jezioro Żywieckie. Zwiedziliśmy jego okolice. Spotykamy tu wielu okolicznych motocyklistów – nic dziwnego – okolica jest naprawdę ładna.
Z nad jeziora udajemy się na Górę Żar. Tu, w kawiarni na powietrzu zamawiamy pizze i zjadamy ją oglądając relację z Moto GP.
Na nocleg wracamy przez Szczyrk.
Wieczorem udajemy się do Gołębiowskiego na basen – mają tu całkiem przyjemny kompleks. Gorące baseny na zewnątrz są świetne. Zdecydowanie polecam.
To co dobre szybko się kończy – w niedzielę rano pakujemy się, żegnamy z Agatą i wyruszamy do domu.
Podsumowując – jeden z lepszych wyjazdów.
Trasa – dzień pierwszy:
Trasa – dzień drugi: