Do Giżycka
Punkt 8.00 mam zameldować się na Targówku. Udaje mi się i o 7.55 tankuje sprzęt na Statoilu. Równocześnie ze mną na stację podjechał Bartek. Zatankowani ruszamy do Giżycka. Jedziemy przez Serock w kierunku na Szczytno. Droga jest bardzo przeciętna, ale tempo w granicach 100 km/h da się utrzymać. Przed Szczytnem odbijamy na Jedwabne, a później na Butryny. Droga z Jedwabnego jest bardzo przyjemna. W Butrynach szybko załatwiamy sprawy i pędzimy na Olsztyn. Droga jak z bajki – długie, o dobrej widoczność łuki. Można spokojnie jechać nawet 150 km/h. Nie sprawdzamy możliwości szybszego poruszania po tych zakrętach, jednak w tempie ekspresowym osiągamy Olsztyn.
Przez Olsztyn przejeżdżamy obwodnicą, ale trwało to niemiłosiernie długo. Wyjeżdżamy z Olsztyna i po tankowaniu jednym rzutem lecimy na Giżycko i Kruklanki. W Kruklanach oczekiwany obiad. Pogoda przez cały dzień utrzymuje się choć ewidentnie po południu należy spodziewać się burzy. Zregenerowani ruszamy w drogę powrotną przez Pisz. W Orzyszu zaliczamy tankownie.
Od Pisza do Łomży jedziemy w towarzystwie CBFa600. Za Łomżą jeszcze jeden przystanek – szykujemy się na nadchodzącą burzę. Deszcz dopada nas przed Wyszkowem i w jego towarzystwie docieramy do Marek. Naturalnie wszystko przemoczone.
Dojeżdżając do domu wszystko prawie zdążyło wyschnąć. Tego dnia nawinięte łącznie 650 km. Ufff.
Trasa:
Najlepszy dojazd to trasa przez Przasnysz. W Wielbarku odbijamy w lewo na Olsztyn i można już pędzić po pustych, mazurskich drogach. Olsztyn najlepiej chyba przefrunąć. Z Olsztyna do Mrągowa droga dobra, ale mało urozmaicona, jednak od Mrągowa do Giżycka jedzie się świetnie. droga powrotna przez Pisz i Wyszków dość monotonna, więc lepiej wracać przez Ostrołękę.